Baseny, które wywołują pożar
Marlena Kosiura, InwestycjewKurortach.pl, fot. autor Anna Nieżychowska
Odlatujące w kosmos ceny prądu i gazu unaocznią problem, który od dawna rodził się w polskich kurortach tylko mało kto się nad nim pochylał. Atrakcyjne baseny w apartamentowcach i hotelach będą prawdziwą kulą u nogi dla wielu budynków i kosztów utrzymania. Odczują to dotkliwie także właściciele apartamentów wakacyjnych.
Od dawna miałam poczucie, że owczy pęd na budowanie basenów w polskich kurortach to jest ślepa uliczka. Dlaczego? Bo nigdzie na świecie nie buduje się tylu basenów w wakacyjnych budynkach apartamentowych i hotelach jak w Polsce. Każdy nowy obiekt musi dziś mieć basen – zewnętrzny, wewnętrzny, duży, mały, byleby był. No właśnie, ale czy na pewno musi?
Raczej nie. To dziwna moda wykreowana kilka lat temu. Kupujący i turyści tego oczekują, deweloperzy je planują, a operatorzy zachęcają by robić takie strefy, bo wówczas osiągają wyższy poziom wynajmu i stawek za nocleg. Ale to tylko jedna strona medalu. Mało kto z kupujących apartamenty wakacyjne i niedoświadczonych hotelarzy płynących na fali boomu w polskich kurortach zastanawia się nad finansową stroną funkcjonowania basenów. Tymczasem każdy hotelarz z doświadczeniem o basenie może powiedzieć tylko jedno: to koszty, koszty i koszty.
Błędne koło tym bardziej da się we znaki teraz, kiedy ceny energii, wody, ścieków rosną w zastraszającym tempie. Władze Warszawy już zadecydowały o ograniczeniu temperatury w basenach należących do miejskich ośrodków sportu i rekreacji. Czy hotele i apartamentowce też zdecydują się na taki krok? Mało prawdopodobne, ponieważ w większości basenów w obiektach turystycznych woda musi być ciepła, są rekreacyjne, a nie sportowe. Nikt nie wchodzi do nich, by aktywnie pływać w chłodnej wodzie. W hotelowym basenie się siedzi i pluska, zbyt zimna woda może jedynie irytować.
Co więc się stanie? Najprawdopodobniej wiele basenów w wakacyjnych apartamentowcach zostanie zamknięta, gdyż właściciele nie będą w stanie płacić dużo wyższych czynszów do wspólnoty. A to właśnie na właścicieli lokali spadnie zwiększający się koszt utrzymania stref basenowych, nie będą przecież za nie płacić operatorzy wynajmu krótkoterminowego, których biznes skupia się jedynie na sprawnym zarządzaniu wynajmem i sprzątaniu lokali. Firmy z segmentu vacation rental, które obsługują lokale Airbnb kosztów funkcjonowania budynku nie ponoszą.
Wybrzeża Europy czy to północnej czy południowej, nadmorskie miejscowości w USA i Wielkiej Brytanii, cała Skandynawia, pełne są gęstej zabudowy apartamentowej i nieruchomości typu second home. Niewiele jednak z tych budowli posiada baseny. Nawet w słonecznej Hiszpanii są to z reguły jedynie pływalnie zewnętrzne. Dlaczego więc w Polsce mamy modę na basenową infrastrukturę w każdym budynku? To przez sezonowość. Poza sezonem budynki nad morzem się nie wynajmują – odpowie wiele osób. To prawda, ale może należałoby zadać pytanie: A czy wszystkie apartamenty muszą się wynajmować? Specyfika apartamentów wakacyjnych i mniejszych pensjonatów – nie tylko w Polsce – polega właśnie na tym, że działają w sezonie. Po sezonie zaciągają rolety, zatrzaskują zamki i czekają do kolejnego sezonu. 70% miejsc noclegowych nad Bałtykiem funkcjonowała tak od lat. Dlatego też, hotele w miejscowościach nad morzem miały dużo łatwiejsze otoczenie biznesowe do działania. Po sezonie łatwiej im było znaleźć chętnych na wypoczynek. Dziś, kiedy konkurencja jest ogromna sytuacja nie służy nikomu. Apartamenty walczą o turystę basenami, za których działanie płacą właściciele lokali. Hotele z kolei muszą toczyć z apartamentami nierówną walkę cenową – ich całościowe koszty utrzymania (a zatrudniają przecież całe zespoły pracowników, czego nie ma w apartamentach) są dużo wyższe, ale stawki za nocleg muszą dopasować do niższych cen jakie stosują mieszkania wakacyjne.
Ograniczenie liczby basenów w apartamentowach i mniejszych hotelach mogłoby też dać dodatkowe źródło przyhcodu po sezonie tym hotelom, które mają aquaparki z prawdziwego zdarzenia. Dzięki oferowaniu wejść gościom z zewnętrz (co w wielu hotelach już ma miejsce) pozwoliłoby zwiększyć przychody, których tak bardzo potrzebują kiedy wysoki sezon się kończy.
Być może ceny energii i inne problemy, które pojawiają się w kontekście stref basenowych – o czym pisaliśmy w materiale dotyczącym pozwów właścicieli z Mielna – podziałają jak zimna kąpiel na rozgrzaną wyobraźnię deweloperów i nabywców apartamentów. A w konsekwencji zatrzymają nieco pęd na budowanie pływalni. Polskie kurorty są tak różnorodne i piękne, o czym chyba wielu z nas zapomniało uznając, ze jedynie basen jest atrakcją. Uczmy się od Skandynawów – choć zamożni najbardziej cenią prostotę wypoczynku w harmonii z naturą. Leśna kąpiel od lat modna nie tylko na północy Europy ale i w Japonii (słynne shinrin yoku) wycisza dużo lepiej niż ta w pełnej pogłosu i okrzyków przestrzeni basenowej w budynku.
A sam basen, co doskonale widać na jednej z moich ulubionych inwestycji z kurortów, nie musi być złoto-świecący, prosta betonowa bryła - jak udowadniają BASALT Architects autorzy basenu w islandzkim Akraneshöllin - również może robić wrażenie. Czekam na pierwszy taki w polskim kurorcie.
Fot. Ragnar Th Sigurðsson