Katarzyna Bonda przewodnikiem po Łebie. Efekt morza - recenzja książki i spacer śladami powieści
Sięgając po książkę od samego początku czytelnik zaczyna lewitować pomiędzy wakacjami, a zimowym klimatem Łeby. Zaczyna się od sceny sierpniowego wtorku w lokalnym komisariacie, gdzie wyjaśnienia nt. zaginięcia młodej mieszkanki Łeby składa jeden z pracowników lokalnej firmy zajmującej się wywozem śmieci. Pojawia się książkowa główna zaginiona - Marta Berg i facet z ręcznikiem.
Brzmi znajomo? Tak, bo powieść inspirowana jest zaginięciem Iwony Wieczorek. To już wiecie z innych recenzji powieści „Efekt morza” oraz wypowiedzi Katarzyny Bondy. Mnie interesuje jednak nie ten wątek, ciekawi mnie w książce wszystko co „kurortowe”. Lektura wciąga nie tylko intrygą, czytając można się naprawdę przenieść wyobraźnią do Łeby.
Najbardziej inspirujące zdania przeczytałam na przedostatniej stronie, w posłowiu. Katarzyna Bonda wyjaśnia dlaczego właśnie Łeba stała się drugoplanowym bohaterem jej najnowszej powieści.
- Wybrałam zimę w nadmorskim kurorcie, bo zawsze mnie ciekawiło, co ludzie w takich miasteczkach robią po sezonie – pisze Bonda.
Mnie też to fascynuje. Dlatego od lat bywam nie tylko zawodowo, ale i prywatnie w kurortach poza sezonem. Listopadowy poranek w Helu czy na deptaku w Wiśle to niesamowite przeżycie: pustka jest nostalgiczna, tajemnicza, rozbudza wyobraźnię. Jesienne mgły schodzące z gór w Szczawnicy-Zdrój, czy martwe molo w Kołobrzegu – prawdziwa gratka dla tych, którzy w kurortach chcą zobaczyć naturę i historyczną zabudowę, a nie jedynie tłumy.
Idealna lektura, by wyobrazić sobie wakacyjną miejscowość w niecodziennej scenerii. Przez 16 dni śledztwa wędrujemy z słynnym Hubertem Meyerem, jedną z głównych postaci serii kryminałów oraz resztą bohaterów przez zimne poranki i wieczory w kurorcie. „Łebska plaża pokryta była grubą warstwą śniegu, a płachta poszarpanej pagórkowatej bieli ciągnęła się aż po horyzont. Hubert miał wrażenie, że patrzy na monstrualny bezowy tort: zamiast szarogranatowego o tej porze Bałtyku przed oczyma miał rząd lodowych pagórków i dolin, które w istocie były zamrożonymi na kość falami. Po tym bajkowym polarnym ogrodzie spacerowały tłumy ludzi”.
Jesienne mgliste kilamty i listopadowy śnieg to sceneria w której działa w książce politcyjny psycholog Hubert Meyer, fot. Cafe 5
W recenzji nie pojawią się spojlery. Pojawią się jednak na końcu - w ramach przewodnika spacerowego śladami powieści „Efekt morza”. Jeśli chcesz ich uniknąć, zakończ czytanie przed trasą wycieczki po kurorcie.
Lato, turyści, deptak i zbrodnia
Bohater zeznający na komisariacie nie mieszka w Łebie przyjeżdża tu do pracy na wakacje. Podobnie jak kultowy śledczy, czyli psycholog policyjny Hubert Meyer. Też pojawia się w Łebie służbowo, tyle, że w porze wyjątkowej jak na miejscowość turystyczną – w listopadzie.
Zgłasza się do niego łebski biznesman Alfred Kolendo. Ma kawiarnię, palarnię kawy, a teraz chce budować dużą restaurację i hotel. Jego żona pochodzi z rodziny rybaków z Łeby. Problem jednak w tym, że na jego działce odkryto właśnie zwłoki utopione w smole. Działka pod inwestycję jest atrakcyjna, choć jak przyszły inwestor przyznaje jej poprzedni właściciele, rodzina Harpulów, to „szemrana familia”. Kiedyś lokalizacja tętniła życiem były tam stajnie, kemping, pole namiotowe – dziś jest miejscem zbrodni, i to nie jednej. A sama rodzina? Po Łebie krążą plotki, że dziadek Harpulów miał gang, który kradł na bazarach, to na tych pieniądzach wyrosła ich potęga – monopol na stragany z bazarowymi pamiątkami znad morza.
Łeba jawi się jako siedlisko lokalnych układów, powiązań, plotek. - Ludzie się znają i mają na oriencie cudze tajemnice. Kto z kim romansuje, kto daje w łapę, kto diluje, a kto kupuje. Wszystko tu jest tajemnicą poliszynela. Realnie lokalsów w Łebie będzie z tysiąc osób. (…) Łeba to taka duża wioska, która za sprawą letników w lecie puchnie do niebotycznych rozmiarów – słowami jednego z bohaterów obrazuje sezonowy kurort Katarzyna Bonda na łamach powieści. Nawet przemieszczanie się jest małomiasteczkowe, wszędzie da się dotrzeć piechotą. - Przecież to tylko Łeba, nie Sopot – podkreśla jedna z postaci w książce.
Nowy kryminał Katarzyny Bondy zabiera nas na wycieczkę po Łebie tę letnią, ale i zimową, fot. H2L Łeba
Ta zabawa w odwołania do realiów zaginięcia Iwony Wieczorek w Sopocie pojawia się w powieści kilka razy. Bonda bawi się z czytelnikiem faktami. Można podjąć rękawicę i wcielić się w śledczego. Ja np. sprawdziłam historię komisariatu. W powieści pojawia się nowa siedziba policji. I faktycznie w wakacje 2023 r. otwarto tę placówkę.
Jest wakacyjny, imprezowy klimat. Jednym słowem Łaba z dawnych lat kiedy wspólnie z Mielnem i Władysławem tworzyła trójkąt tandetnych miejscowości wypoczynkowych, pełnych dyskotek i pijaństwa. W opowieściach przewija się głośna muzyka („bo przecież nikomu nie przeszkadzała, w wakacje w Łebie wszędzie dudni od basów”), kąpiele nago w środku nocy, letnie romanse, „jeżdżenie furami, dziewczyny, białe spodenki i polo Armaniego”. Jak wyjaśniają Hubertowi Meyerowi mieszkańcy: ludzie przyjeżdżają w lecie, żeby się bawić, a nie kontemplować przyrodę. Ten obraz kurortu nieco podkorolowany na potrzeby powieści. Dziś Łeba nie jest już tak głośna i imprezowa, wielu turystów woli ją niż np. Sopot, właśnie z uwagi na fakt, że można wypocząć wokół przyrody, a nie tylko rozentuzjazmowanych zabawą tłumów.
Morze gorsze niż halny
- Sztorm to dopiero będzie. Kiedy przyjdzie efekt morza, żadnych szans na zebranie śladów. Śnieg z deszczem, ślizgawica, a wicher tak będzie huczał, że nie usłyszysz własnych myśli. Szykuj się – mówi do Meyera prokurator Ilona Adamska. I wie o czym zapewnia, sama pochodzi z Podhala. - Jestem góralką, a ludzie gór słowa dotrzymują, choćby ich cięto na pasy – mówi o sobie.
Czytając ciągle jesteśmy w klimacie wiatru który aż przygina spacerujących po mieście bohaterów; sypiącego mokrego śniegu przypominającego watę cukrową. A główny śledczy komentuje: „nie przewidziałem, że nieoczekiwanie znajdę się w Kanadzie”. Na wszystko jest jedno wytłumaczenie lokalsów: efekt morza.
Biznesy, deweloperzy i lokalne bagno powiązań
Mamy też całą gamę bohaterów: od umoczonych w układy lokalnych watażków, przez nawiedzoną matkę Marty Berg, zestresowanego biznesmena, imprezującą młodzież, przyjezdnych turystów, policjantów bandziorów, układy mafijne, bezczelnego dziennikarza, analityka policyjnego ousidera (który drukarkę trzyma w kuchennej szafce, a laptop w piekarniku), po szaloną pielęgniarkę Mariannę przypominającą nieco pannę Marple z powieści Agathy Christie.
Pojawiają się w powieści autentyczne postacie z półświatka gangsterskiego m.in. trójmiejski Tygrys oraz gangster ze Szczecina Oczko. Jest nawet słynny detektyw Sebastian Kubik, który „zbudował wielkie przedsiębiorstwo” na sprawie zaginionej – to wypisz, wymaluj Krzysztof Rutkowski, choć autorka w posłowiu zaznacza, że zbieżność postaci jest jedynie literacką fikcją. Na powieściowego Rutkowskiego wścieka się śledczy Meyer („gnojek walił w ograny ścigania jak w bęben”, „showman”), inni bohaterowie dają mu za to świadectwo zasług przypominając, że w śledztwie nt. zaginięcia mieszkanki Łeby i operacyjnej skuteczności w zbieraniu danych. Meyer zresztą jak zawsze idzie pod prąd, nie jest lubiany przez lokalną policję. Pojawia się nawet postać wzorowana prawdopodobnie na nieżyjącym już dziennikarzu Januszu Szostaku – autentycznie zajmował się sprawą Iwony Wieczorek i kilka lat temu wziął sobie na cel Rutkowskiego. W książce opisany jako „gość który mienił się jasnowidzem i pisał książkę o tym, że Marta jest gdzieś pochowana, a potem został stalkerem Kubika i chciał go pobić”.
Lokalny bonzo Jastrzębski burmistrza i policję trzyma w kieszeni. Można powiedzieć, że Łeba należy do niego, interesy wszystkich ze wszystkimi się krzyżują, a „połączenia są arcymocne”. Dlatego Meyer ma spore trudności w rozwiązaniu zbrodni z nachodzącymi na siebie osobistymi i biznesowymi wątkami. Król łebskich biznesów, jak przystało na negatywną postać, ma też oczywiście spółkę nieruchomościową.
Na uwagę zasługuje też okładka – po raz kolejny do książki Bondy zaprojektował ją Andrzej Pągowski, ikony polskiej grafiki i plakatów.
Grafikę z najnowszej powieści kryminalnej Katarzyny Bondy wydanej przez Muzę zaprojektował Andrzej Pągowski
I na koniec łyżka dziegciu do tej książkowej beczki miodu. Całość pisana jest prostym językiem kryminalnych powieści. Na pewno nie jest to językowy poziom powieści Raymonda Chandlera, czy francuza Jean-Clauda Izzo, autora słynnej "trylogii marsylskiej" rozgrywającej się w blasku fal ukochanego przez pisarza nadmorskiego miasta na francuskiej riwierze. Z drugiej strony kryminał ma być lekko i wciągającą powieścią, nie ma więc oczekiwać językowych Himalajów. Duży plus za przewijające się przez karty „Efektu morza” słowo retro „letnicy” – piękne, polskie dawne określenie turystów, kiedy jeszcze wypoczynek miał w sobie mniej z masowej turystyki. Zachęceni do kupienia książki? Można ją zamówić na Taniaksiazka.pl, gdzie mają pozycje zawsze w do dobrej cenie.
Śladami powieści „Efekt morza” – spacer po Łebie
Większość polskich kurortów zajmując się nimi od 2010 roku znam jak własną kieszeń. Kiedy kilka lat temu wpadłam na pomysł pisania książki, chciałam dokładnie obrazować kurort w powieści. Powieść nie wyszła, bo pisałam ją wspólnie z koleżanką, a jak to bywa w duetach – czasem nie wychodzi. Ogromnie doceniam więc reseach jaki Katarzyna Bonda zrobiła pisząc „Efekt morza”. Opisywane miejsca istnieją naprawdę. Zapraszam na wycieczkę:
1. Łabedzi Staw – nazywany przez lokalnych mieszkańców zarówno w powieści, jak i w rzeczywistości Czarnym Stawkiem. To tu widziana jest ostatni raz zaginiona bohaterka książki - Marta Berg idąca kładką przez oczko wodne. W tym miejscu według historii z książki miał dilować narkotykami Marek Harpula, do którego „młodzi szli jak nurki do monopolowego”.
Łabędzi Staw, znajduje się w centrum Łeby, między główną częścią z zabudowaniami, a portem. To na kładce biegnącej przez środek jeziorka miała być widziana ostatni raz bohaterka powieści "Efekt morza". Skąd druga nazwa Czarny Staw - ptarząc na zdjęcia od razu można zrozumieć tę zastępczną nazwę, fot. górne firma Wygocki, dolne Stanisław Szeliga
2. Smażalnia ryb Hono Tu – ul. Morska 1. Jedno z pierwszych realnych miejsc, które pojawia się w treści powieści. Do tej restauracji zaprasza na rybę Huberta Meyera jego koleżanka, próbując przekonać psychologa policyjnego by pomógł policji z Lęborka wyjaśnić sprawę tajemniczych zwłok znalezionych w Łebie. Nie wiemy, czy to wizja smacznej ryby z tej restauracji przekonała Meyera, ale ostatecznie do Łeby zaraz po tym się udaje.
3. Hotel Zamek Łeba – zabytkowy hotel-symbol stojący przy plaży w Łebie z bardzo długą i burzliwą historią. Dawny niemiecki „Kurhaus” (dziś hotel „Neptun”) otwarto w 1907 . Jego pierwszym właścicielem był baron von Massow. Ale już w 1911 r. sztorm zniszczył nadmorskie umocnienia, budynek groził zawaleniem. Podjęto decyzję o zamknięciu willi. Trzy lata później wielki sztorm nazwany „Niedźwiedzią falą” spowodował kolejne poważne postanowił pozbyć się problemu i szybko za niską cenę sprzedać willę. Nowym właścicielem został Max Nitschke – człowiek majętny i wpływowy w ówczesnych czasach.
Na archiwalnych zdjęciach, kiedy otoczenie zamku-hotelu nie było jeszcze tak zarośnięte drzewami widać jego potęgę. Piękny, dumny i wielki stał na wydmie tuż przy plaży. Do dziś jest symbolem Łeby. Więcej archiwalnych zdjęć w galerii pod arykułem
Na łamach powieści Hubert Meyer nie tylko tu śpi, ale też popija whisky w hotelowym barze, tuż po tym jak przyjechał do Łeby w listopadowy wieczór. Siada w najdalszej części baru, niepokojony przez kelnera ostrzeżeniem, że na wypicie drinka ma 20 minut bo zamykają.
Prokurator Ilona Adamska, która towarzyszy Meyerowi o tym hotelu i drugim działającym także poza sezonem mówi wprost: „Ostrzegam: są horrendalnie drogie. Zwłaszcza Zamek Łeba”. Książka „Efekt morza” wyszła w 2024 roku. Zakładając proces wydawniczy i czas na pisanie książki, Katarzyna Bonda pisała powieść zapewne kilka lat przed tą datą. Dziś w Łebie działają już 3 całoroczne hotele; przywołany Zamek Łeba, działający już wówczas Łeba Hotel & SPA (także przy ul. Nadmorskiej) oraz trzeci – otwarty w 2020 roku hotel Saltic Resort & SPA. To właśnie w hotelu zamkowym przy plaży początkowo nocuje śledczy Meyer, dochodząc do siebie w pałacowych wnętrzach po niedawnej wizycie w szpitalu.
Luksusowy hotel w zabytkowym zamku tuż przy plaży w Łebie istnieje naprawdę. Każdy może wynająć tu pokój i podziwiać widoki morza za oknem lub wypić drinka w barze by poczuć się jak śledczy Hubert Meyer z powieści Katarzyny Bondy, fot. Zamek Łeba Resort & Spa
4. Posesja Harpulów – czyli dawna (obecna?) stadnina. Trudno na 100% ocenić, czy Katarzyna Bonda opisując stadninę w Łebie wzorowała się stadniną w Nowęcinie obok Łeby. W powieści autorka o posiadłości tajemniczej rodziny pisze tak: „Teren był ogromny. (…) Nie było możliwości by otoczyć go z każdej strony taśmami policyjnymi. Zrobiono to symbolicznie w newralgicznych miejsach (…) specjalnymi tabliczkami „Crime scene” z dopiskiem po polsku: Nie wchodzić”. To tu Meyer podążając na miejsce zbrodni mija śpiącego w radiowozie policjanta Sobieraja, który ostatecznie okazuje się współwinnym łebskich morderstw.
Dom znajdujący się na terenie posiadłości w opisie jawi się jako budynek z charakterystycznym ceglanym murem pruskim – co dodatkowo pasowałaby do zabudowań działającej także dziś stadniny w Nowęcinie.
Zrewitalizowane zabudowania w Stadninie Koni Maciukiewicz w Nowęcinie pod Łebą. To te budynki mogły stanowić tło książkowej posesji Harpulów, fot. Google Maps
5. Cafe Pięć – Meyer marzy o ciastku z tej cukierni, przypominając że to lokal jednego z bohaterów wydarzeń - biznesmana Alfreda Kolendy. Ale towarzysząca mu prokurator Ilona Adamska szybko ucina marzenia: „Nieczynna”.
Kawiarnia istnieje naprawdę. Znajduje się przy kanale portowym. Jej właścicielami są Paweł i Barbara Jankowscy, którzy prowadzą lokal od ponad 10 lat. Gościli Katarzynę Bondę, ale też znacząco przyczynili się do stworzenia książkowych wątków. Autorka dziękuję im za pomoc w dokumentacji, lokalne historyjki, wskazówki dotyczące lokali i… obłędny tort, który w powieści też się pojawia. Ciekawe czy w menu turyści też mogą zamówić porcję Tortu Bondy? Warto sprawdzić w czasie spaceru po Łebie.
Katarzyna Bonda w towarzystwie właścicieli Cafe 5 - łebskiej kawiarnii i palarni. Małżeństwo nie tylko gościło pisarkę, ale pomogło jej także w przygotowaniu tła książki "Efekt morza" wprowadzając autorkę w lokalne niusane i legendy. Kawiarnia istnieje i pojawia się dokładnie pod tą nazwą w kryminale, fot. Cafe 5
6. Biblioteka – przy ul. 11 Listopada, tu zaparkował Meyer by obserwować różowy blok w którym w powieści mieszka mama zaginionej Marty Berg – Sylwia Olszewska. A gdyby nie załoga biblioteki być może nigdy nie mielibyśmy książki „Efekt morza” w ręku, bo to właśnie panie z łebskiej czytelni zaprosiły Bondę do kurortu zimą. Jak pomocne mogą być zaangażowane panie z biblioteki przekonałam się osobiście w czasie kilku rozmowów z załogą biblioteki w Helu, gdy zbierałam materiały do mojej niedokończonej książki rozgrywającej się właśnie na końcu Polski.
7. Blok matki Marty Berg – ul. 11 Listopada 10, „drugie piętro bez windy” zaprasza do mieszkania mama zaginionej. „Odnowiony blok wewnątrz był umiarkowanie zniszczony” – czytamy o różowym budynku w powieści. Meyer idąc klatką do mieszkania Sylwii Olszewskiej spostrzega, że na drzwiach mieszkań jak bywało to standardem w PRLu widnieją jeszcze złote baliczki z nazwiskami lokatorów.
8. Komisariat w Łebie – w powieści po raz pierwszy pojawia się jeszcze nie działający: „Nie mają forsy na wyposażenie i nikt nie wie, kiedy się tutaj wprowadzą. Ten lokal to wydmuszka”. Kolejne sceny w związku z książkowym pożarem starej siedziby policji przenoszą się jednak do nowego komisariatu. I faktycznie w Łebie w 2024 r. przy ul. Portowej 10 otwarto nową siedzibę stróżów prawa, połączoną ze strażą pożarną.
Prawdziwy, nowy komisariat działa od 2023 roku, połączony jest z siedzibą straży pożarnej. To tu rozgrywają się sceny przesłuchań w książce, fot. Google Maps
9. Zatoka Aniołów – restauracja i hotel przy deptaku ul. Kościuszki 35. W powieści stołuje się tu nieboszczyk wyłowiony ze smoły Tomasz Krajewski. Lokal opisany jest jako „ulubiona knajpa burmistrza”, a ceny „warszawskie”. W rzeczywistości restauracja faktycznie istnieje, należy do Daniela Obajtka i była bohaterką wielu publikacji prasowych. W 2019 roku były burmistrz Łeby Andrzej Strzechmiński sprzedał ją byłemu już prezesowi Orlenu. Cenę ustalono na 1,7 mln zł. Według doniesień prasowych pensjonat prowadzi bliska znajoma brata Obajtka.
W książce pojawia się w tym lokalu kelner z umalowanymi oczami. Ciekawe czy faktycznie autorka go spotkała?
10. Rock’N’Pizza – autentyczna restauracja w kryminale opisana jako miejsce gdzie „dzieciaki chadzają na ranki”. Jeden z lokali, w których uśmiercony Tomasz Krajewski miał wypytywać kelnerów o zaginioną Martę Berg i jej znajomych.
11. Boxy Bar – mały bar na plaży, dawna dyskoteka Acapulco z książki. To właśnie w tym barze miały odbywać się dyskoteki na których bywała Marta Berg wraz z paczką przyjaciół.
12. PRLowskie bloki w Nowęcinie k. Łeby – to tu miał mieszkać Błażej Brzostek, chłopak zaginionej. I stąd miał na piechotę chodzić na imprezy do luksusowej letniej działki Jastrzębskich.
13. Kanał portowy – to popularne miejsce spacerów. Przewija się w książce jako lokalizacja, którą tuż przed zaginięciem mogła iść Marta Berg, ale też miejsce poszukiwań przez policyjnych nurków jej ciała.
Deptak przy kanale portowym to turystyczny must be w Łebie. Także w książce tędy często spacerują bohaterowie, zimą jest równie klimatyczny, fot. Healthy Happy Lifestyle Łeba
14. Apteka przy deptaku – lokal w opowieści należy do rodziców Julity Bauman, jedej z koleżanek Marty Berg. Ponieważ przy głównym deptaku w Łebie jest tylko jedna apteka, to zapewne na niej wzorowała się Katarzyna Bonda pisząc powieść. Sam deptak też jest wart uwagi. To ulica, która już dziesiątki lat temu była główną arterią kurortu.
Główny deptak w Łebie, przy którym znajduje się apteka - w rzeczywistości i w książce. Ulica nie zmieniła się od setek lat. Dodatkowe historycze i zimowe zdjęcia deptaku w galerii pod tekstem, fot. górne Radio Kaszebe
15. Dom Sławomira Berga, ul. Letniskowa Nowęcin – zlokalizowany za Łebą, dosłownie nad samym jeziorem Sarbsko, mieszka w nim ojczym i jak się okazuje na końcu książki zabójca Marty Berg. Jego dom to „ostatnia wiekowa chata rybaków w okolicy”. Otoczona jak opisuje w książce Bonda apartamentami wybudowanymi przez deweloperów. W rzeczywistości na ul. Letniskowej powstały raczej nowoczesne domki, niż apartamentowce. A sama okolica przypomina nadal o swojej PGRowieskiej przeszłości. O tej przeszłości przeczytamy nawet w książce, bo właśnie do zabudowań dawnego PGRu – bloków i stadniny - dobiega uciekający przed policją Berg. Bliskość jeziora i łódka ukryta w stodole Berga wskazują Hubertowi Meyerowi rozwiązanie zagadki zniknięcia Marty Berg - została utopiona w wodach Sarbska.
Opracowanie: tekst autorski Marlena Kosiura, na podstawie egzemplarza recenzenckiego „Efekt morza” wydanego przez wydawnictwo Muza. Proszę nie kopiuj, nie kradnij, jeśli podoba ci się ten materiał udostępnij do niego link. Prosimy o uszanowanie autorskiej pracy nad tym materiałem, twórczości związanej z ujęciem tematu, czytaniem i pisaniem, obróbką zdjęć oraz researchem.
Recenzuję i opisuję jedynie to, co wydaje mi się godne uwagi. Książkę muszę przeczytać, by o niej napisać, bez tego nie byłabym w stanie jej polecić wklejejąc jedynie standardowy opis wydawcy z okładki książki. Robienie "kurortowych" notatek i czytenie powieści Katarzyny Bondy były dla mnie równie relaksujące jak prawdziwe wakacje w Łebie