Nieruchomości w polskich kurortach
Wygrana Donalda Trumpa dla sprzedaży apartamentów wakacyjnych w polskich kurortach oraz działek na Mazurach nie jest dobrym newsem. Z uwagi na konflikt za naszą wschodnią granicą już w 2022 roku spora część potencjalnych kupujących „odpłynęła” z inwestowaniem za granicę: do Hiszpanii, na Cypr, do Albanii czy Bułgarii. Nikt z deweloperów kurortowych nie chce mówić o tym głośno, bo to przekazy dla sprzedaży lokali niewygodny, ale jednak fakt do którego podaż i popyt budowania w kurortach trzeba dopasować.
Zmiana sterów w Białym Domu, na pewno w krótkiej perspektywie wpłynie na segment nieruchomości w kurortach. Grono osób rezygnujących z zakupu domów, apartamentów i ziemi na Mazurach czy Mierzei Wiślanej z uwagi na bliskość granicy z Białorusią oraz Rosją w Obwodzie Kaliningradzkim się powiększy. Tu poza bliskością wschodniej granicy NATO niechęć kupujących mogą budzić także konkretne lokalizacje, jak choćy Giżycko z uwagi na stacjonowanie 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej czy Olsztyn, w którym też znajdują się zarówno jednostki zmechanizowane, jak i piechoty.
Nie zyskają też kurorty z krytyczną infrastrukturą portową: Trójmiasto (głównie Gdynia i Gdańsk) i Świnoujście.
Mniej przychylnie analizujący inwestorzy indywidualni spojrzeć mogą też na te miejscowości, w których planowany jest rozwój infrastruktury i zaplecza energii wiatrowej z morskich farm wiatraków, których wiele planowanych jest na Bałtyku. Takie zaplecze serwisowe powstać ma m.in. w Ustce (gdzie znajduje się także duża jednostka wojskowa i poligon), Darłowie (tu dodatkowo stacjonuje "Kaszubsko - Darłowska" Baza Lotnictwa Morskiego), Łebie (region kluczowy także w kontekście planowanej elektrowni atomowej w Choczewie).
Zyskują góry
Bardziej optymistycznie perspektywa wygląda dla nieruchomości w górach. Już teraz u deweloperów pojawiają się kupujący, którzy właśnie w górskich kurortach na Śląsku w Beskidach (Wisła, Szczyrk), Tatrach czy w woj. dolnośląskim (Karpacz, Szklarska Poręba, Świeradów-Zdrój) inwestują chętniej niż nad morzem, oceniając te rejony jako bezpieczniejsze z uwagi na ukształowanie terenu w kontekście militarnym.
Są nabywcy ze wschodniej Polski (woj. lubelskie, warmińsko-mazurskie, podkarpackie), którzy kupują drugi dom w górach właśnie w kontekście przeniesienia się w sytuacji napięć na granicy. Nie chcą kupować w dużym mieście czy za granicą. Zagraniczne apartamenty w kontekście bezpieczeństwa wydają im się trudne logistycznie, nie mogą tam mieszkać czy pomieszkiwać na stałe z uwagi na pracę i edukację swoją lub dzieci w Polsce, a jednocześnie nie chcą być zdani na konieczność przemieszczania się samolotem, co jak wskazują może nie być łatwe w ewentualnej sytuacji kryzysowej.
Skala takich zakupów w ostatnich latach nie jest duża. Deweloperzy przyznają, że taka motywacja przyświeca kilku, kilkunastu klientom na setki sprzedawanych lokali.
Paradoksalnie deweloperzy z kurortów, dla których zagraniczna gorączka inwestycyjna Polaków dała się mocno we znaki w ostatnich 2-3 latach mogą na zmianie optyki bezpieczeństwa zyskać. Kupujący powoli zaczęli silniej analizować zagraniczne ryzyka. Po fali entuzjazmu przyszła refleksja. Część nabywców wybiera polskie kurorty, bo jak wskazują południe Europy (Hiszpania, Włochy, Chorwacja) zaczynają być trudne latem z uwagi na zmiany klimatyczne. Gruzja, Bułgaria, Turcja które też były na celowniku części lokujących kapitał w nieruchomości wakacyjne, budzą obawy z uwagi na położenie geopolityczne i wpływy Rosji na Bałkanach. Podobnie Albania, która stała się w ostatnim roku nowym hitem, ale entuzjazm studzą budowy baz dla imigrantów do których już teraz trafiają migranci odsyłani z Włoch. Z kolei Cypr dla niektórych Polaków choć ciekawy pogodowo i cenowo jest nie do zaakceptowania z uwagi na fakt, że stał się od czasu inwazji Rosji na Ukrainę wakacyjną przystanią dla setek obywateli Federacji Rosyjskiej. Nie bez przyczyny nazywany jest „Małą Moskwą”, swoje majątki ukrywają tu rosyjscy oligarchowie, rosyjski kapitał widać też znacząco w cypryjskich nieruchomościach.
Może się więc okazać, że globalne zmiany polityczne dla części polskich kurortów – głównie tych na południu - przyniosą pozytywny impuls w kontekście nieruchomości i turystyki.
Farmy wiatrowe na polskim Bałtyku powstawać mają głównie w okolicach wybrzeża środkowego
Na koniec zupełnie prywatna refleksja, nie analityczna, ale dla mnie ważna. Z jednej strony rozumiem chęć zakupu apartamentu w słonecznej Hispzanii, z drugiej jednak coraz silniej zdumiewa mnie że ci, którzy najwięcej krzyczą o patriotyźmie lokują swój kapitał poza Polską, nie tylko w Europie, ale też choćby w modnym inwestycyjnie Dubaju.
Jak to bywa z Polakami nie są w stanie doecenić potencjału naszego kraju i rodzimych plusów. Zachwyt Polską w kontekście kurortów i turystyki rośnie wśród coraz nowszych grup gości z zagranicy, w ostatnich latach pokochali wypoczynek u nas Czesi, Słowacy czy goście z krajów arabskich. Niemcy którzy Wybrzeże Zachodnie odwiedzają od wielu sezonów rok temu zorientowali się, że nasze nadmorksie kurorty przegoniły w rozwoju i jakości ich wybrzeże, podejmują więc dyskusję co zrobić, by Polska nie zabierała im turystów z plaż i hoteli nad Bałtykiem.
Lubimy kopiować z zagranicy, może więc stamtąd ściągniemy modę na Polskę. A kapitał inwestrów indywidualnych z rynku nieruchomości wakacyjnych zostanie w kraju nie tylko z uwagi na łatwość dosępu do nieruchomości, ale też silne przekonanie, że w polskie kurorty po prostu warto inwestować. Mamy jedne z najpiękniejszych plaż w Europie, krainę lasów i jezior oraz góry o bardzo szerokim poziomie zróżnicowania, więc dostępne praktycznie dla wszystkich. Jedyne czego potrzebujemy to więcej dumy z własnego kraju.